W Dublinie wyladowalismy wczesnym rakiem, wzielismy samochod i ruszylismy w droge do Limerick. Drogi jak w Polsce - dziurawe, waskie i mnostwo robot drogawych - 170km w 4 godz. Droga zajela nam znacznie dluzej niz planowalismy, nasz pierwszy postoj byl w Adare - urocza wioska z domami krytymi sloma i duzym polem golfowym. W centrum pola golfowego jest XVIII wieczny polacyk - obecnie luksusowy hotel z super restauracja i barem z zadziwiajaco normalnymi cenami.
Limerick byl rozczarowujacy - promowany jako weekendowa stolica Irlandii, nie mial nic do zaoferowania co by pozostalo nam na dlugo w pamieci (poza hotelem, ktory byl super).
Irlandia okazala sie zielona i bardzo polska - zielone laki, zabudowa podobna. Przy drogach mnostwo ruin i malych kamiennych kosciolow.
Ze wszystkich miast Kilkenny mialo najwiecej uroku - szkoda ze nie mielismy czasu by odwiedzic zamiek i katedre.
W nasz ostatni dzien wypogodzilo sie wiec pojechalismy okrezna droga do Dublina - przez gory Wicklow i zatrzymalismy sie w Glendalough - dolina z 2 jeziorami i ruinami klasztoru z XII wieku.
Dublin - nie rozczarowal, niska zabudowa, duzo zieleni, fajna atmosfera z mnostwem malych restauracyjek. Do Dublina przyjechalismy dzien przed dublinskim maratonem - wiec jak latwo zgadnac, zwiedzanie zaczelismy maratonskiej wystawy. Na wiecej juz nam czasu nie starczylo wiec bedziemy musieli jeszcze tam wrocic.
Dublin - nie rozczarowal, niska zabudowa, duzo zieleni, fajna atmosfera z mnostwem malych restauracyjek. Do Dublina przyjechalismy dzien przed dublinskim maratonem - wiec jak latwo zgadnac, zwiedzanie zaczelismy maratonskiej wystawy. Na wiecej juz nam czasu nie starczylo wiec bedziemy musieli jeszcze tam wrocic.
No comments:
Post a Comment