Monday 14 October 2019

Rzym 2019-10

Rzym, mimo że bardzo przez nas lubiany, nie stanowi niestety częstego celu naszych wyjazdów.  Według legendy, początek miasta datuje się na 753 r p.n.e., gdy porzuconych na wzgórzach Albanu synów boga Marsa, bliźniaków Romulusa i Remusa, znalazła i przygarnęła wilczyca. Dzisiejszy Rzym zachwyca wąskimi uliczkami, przytulnymi, małymi kafejkami i atmosferą.


W piątkowy poranek lądujemy na oddalonym o 17 km od centrum lotnisku Ciampino. Dojazd jest prosty. Bierzemy jeden z wielu autobusów stojących tuż przed terminalem i po 50 minutach wysiadamy na głównej stacji kolejowej Rzymu. Pierwszą atrakcją jest 10-minutowy spacer do Basilica Papale di Santa Maria Maggiore, bazyliki papieskiej znanej również jako Bazylika Matki Boskiej Śnieżnej. Legenda głosi, że w IV wieku patrycjusz rzymski oraz papież Liberiusz mieli w miesiącu największych upałów (czyli sierpniu) sen, w którym Matka Boska nakazała im zbudować kościół w miejscu pokrytym śniegiem. I, ku zdziwieniu wszystkich, na wzgórzu Eskwilin spadł śnieg. Papież Liberiusz wraz z mieszkańcami Rzymu udał się tam, a następnie osobiście nakreślił na śniegu zarys fundamentów. Spoczywają w niej m.in. Sykstus V, Pius V, Paweł V i Klemens VIII.

Piazza Navona, z trzema fontannami i licznymi kafejkami, jest sercem życia towarzyskiego stolicy Włoch. Kiedyś był tu 30-tysięczny stadion, stanowiący miejsce zmagań sportowych. Obecnie, punktem centralnym Piazza Navona jest Fontana dei Quattro Fiumi ("fontanna 4 rzek"), reprezentująca 4 główne rzeki na 4 kontynentach, na których to papież miał wówczas wpływy: Nil w Afryce, Dunaj w Europie, Ganges w Azji oraz Rio de la Plata w Ameryce Płd.


W Panteonie ("świątyni wszystkich bogów") czczono 12 bogów olimpijskich oraz panującego cesarza. Choć przeznaczenie budowli nie jest znane, mogła być ona miejscem kultu, obrad sądowych, bądź też publicznych wystąpień, a jej architektoniczna precyzja budowli zadziwia do dziś. Dystans pomiędzy podłogą i kopułą jest dokładnie taki sam, jak średnica podłogi. W kopule znajduje się otwór "okulus", przez który wpadają światło i deszcz, a w podłodze sprytnie ulokowano otwory odpływowe.

Tu też znajduje się grobowiec Rafaela.


Po zostawieniu toreb w apartamencie, zjedliśmy pizzę, czym naładowaliśmy baterie do zwiedzania. Następny postój zrobiliśmy przy Fontanna di Trevi, do której wrzuciliśmy monetę tak, jak robić się to powinno, czyli obowiązkowo prawą ręką przez lewe ramię po to, by jeszcze kiedyś wrócić do Rzymu. Fontanna di Trevi, jedno z najbardziej znanych dzieł baroku na świecie, swoją nazwę zawdzięcza usytuowaniu na skrzyżowaniu trzech ulic, a wielbiciele kina pamiętają ją z "Rzymskich wakacji" Williama Wylera, "Słodkiego życia" Federico Felliniego czy niedawnego "Wielkiego piękna" Paolo Sorrentino.


Koloseum zbudowane zostało w latach 70-80 n.e. na zlecenie cesarza rzymskiego Wespazjana z dynastii Flawiuszy (69-96) jako dar dla ludu rzymskiego, a oryginalnie zwany był Amfiteatrem Flawiuszów. Nazwa Koloseum pojawiła się w średniowieczu i odnosiła się do usytuowanego przed nim, nieistniejącego dziś, kolosalnych rozmiarów posągu Nerona. Wewnątrz murów Koloseum odbywały się nie tylko pokazy walk gladiatorów, ale również inscenizacje bitew morskich, gdyż sieć podziemnych tuneli potrzebowała jedynie 7! godzin na zamienienie areny w basen.


Sobotę zaczęliśmy wczesnym rankiem od zwiedzenia Muzeum Watykanu. Znajduje się tu najbogatsza kolekcja dzieł sztuki (obrazów, arrasów, ksiąg, map, rzeźb itp.) na świecie. Salę Sobieskiego zdobi obraz Jana Matejki, przedstawiający Jana III Sobieskiego przekazującego papieżowi sztandar pokonanych pod Wiedniem Turków.  Punktem kulminacyjnym zwiedzania muzeum jest Kaplica Sykstyńska, w której odbywa się konklawe.


Następnie przeszliśmy przez ogrody Watykanu (33 ha) do używanej do celów towarowych stacji Watykan. Jednakże, odkąd w 2014 r. papież Franciszek udostępnił Castelo Gandolfo turystom, każdej soboty na trasie Watykan - Castelo Gandolfo kursuje jeden pociąg osobowy dziennie.


Castel Gandolfo, od XVI wieku letnia rezydencja papieży, położona jest nad jeziorem w uroczym miateczku Albano, odległym od Watykanu o 30 km. Według legendy, to na tutejszych wzgórzach wilczyca znalazła Romulusa i Remusa. W XVI wieku stolica apostolska przejęła posiadłość od rodu Gandolfów w ramach spłaty długu. Od stuleci jest ulubioną letnią rezydencją papieży, a Jan Paweł II spędzał tu mnóstwo czasu. Franciszek, aczkolwiek, tu nie przyjeżdża.

Sypialnia papieży
Castel Gandolfo to nie tylko zamek, ale także imponujące 44-hektarowe ogrody
Niedzielę zaczęliśmy od śniadania w jednej z kafejek w pobliżu Watykanu, a następnie udaliśmy się do Bazyliki Św. Piotra na mszę koncelebrowaną przez Franciszka, po której udzielił on zgromadzonym na placu przed świątynią papieskiego błogosławieństwa. Tej samej niedzieli rozpoczynał się synod biskupów Amazonii, więc atmosfera była podniosła.

 
Bazylika Św. Piotra wieczorem
Po odpoczynku na Zatybrzu (Trastevere) i zjedzeniu pizzy, poszliśmy do Bazyliki Papieskiej św. Jana na Lateranie. Do 1377 roku była ona siedzibą papieży, a dziś, spośród wszystkich czterech bazylik papieskich, uznawana jest za arcybazylikę. Tu, każdego roku, papież koncelebruje mszę rozpoczynającą Wielki Post.


Czy wrócimy jeszcze kiedyś? Czemu nie. I pizza, i wino, i kawa, i wiele miejsc wartych zobaczenia...


Saturday 12 October 2019

Herzo - Wiedeń - 2019/09

Już od dawna z moim kolegą Arkiem mieliśmy pomysł, by wsiąść na rowery i dojechać z Herzogenaurach aż do Wiednia. Całe 650 km.

Wreszcie we wrześniu 2019, gdy pogoda wciąż sprzyjała i wszelkie moje zawody zakonczyły się i nasze kalendarze przestały być napakowane, zdecydowaliśmy się na tę wycieczkę rowerową.

I, tak oto, spotkaliśmy się czwartkowego popołudnia na rondzie w Herzo zamiarem, by do niedzieli pokonać całą trasę. Plan był prosty. W czwartek dojechać jak najdalej za Norymbergę. W piątek planowaliśmy dotrzeć do Passau (na granicy z Austrią). W sobotę zaplanowaliśmy wczesny start i cisnąć do oporu, aż znajdziemy się w Wiedniu. Pomysł prosty, ale rzeczywistość okazała się inna.


Dzień 1 (80 km, Herzo - Neumarkt in der Oberpfalz)

Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów upłynęło szybko. Trasa płaska, częściowo żwirowa, wzdłuż Dunaju. Po przejechaniu Norymbergi, przemknęliśmy przyjemnie przez piękne lasy. Problemy zaczęły się po zmierzchu, gdy okazało się, że moja przednia lampka postanowiła nie działać. Tak więc w niemalże kompletnej ciemności, kierując się światłem Arkowej, dotarliśmy do małego, urokliwego Neumarkt, gdzie na kolację wciągnęliśmy burgery, które zapiliśmy Zindorferem. Nocleg mieliśmy zabukowany w klasztorze, co wywarło wrażenie, szczególnie o szóstej rano, gdy wszystkie dzwony zaczęły bić na całość, tzn., na dzień dobry.


Dzień 2 (200 km, Neumarkt in der Oberpfalz - Passau)

Rano, po wczesnej pobudce i śniadaniu, humory były średnie, no ale nie było czasu na rozmyślanie,  bo droga do Passau daleką była.

Zaraz po starcie - góra za górą.

A nie miało być płasko? Pierwsze 2 godziny po górach trochę nam dało w kość, no ale potem zrobiło się płasko jak stół. No, może poza tym momentem, gdy chcąc pojechać na skróty, krążyliśmy przez pół godziny po polach, no i oczywiście złapałem flaka. Po nieudanym skrócie Arek przejął nawigację, i już nie błądziliśmy. Naszym zbawicielem ku Wiedniowi zdawała się być sieć sklepów Netto, przy których kilkukrotnie się zatrzymaliśmy.

Pobieżna weryfikacja mapy tuż po przyjeździe do Passau potwierdziła, że od hotelu dzieliły nas raptem 3 km cały czas prosto, lecz pod mocno stromą górę. Chcieliśmy w pewnym momencie zsiąść i iść pieszo, no ale nie wypadało. Na górze w hotelu czekały dziewczyny, piwo i jedzenie.




Dzień 3 (324 km, Passau - Wiedeń)

W sobotę rano zaaplikowaliśmy sobie wczesną pobudkę i start o 7:00. Trasa była płaska, więc jedziemy i o mało co nie zasypiamy. W pewnym momencie trasa wiedzie prosto przez rzekę. No, ale to nie możliwe byśmy mieli przejechać rzekę, więc jedziemy dalej ale dalej jest ślepy koniec. Cofamy się więc do brzegu rzeki, gdzie napotykamy staruszka z łódką, który przewozi nas za 4 euro.

Dalszą część trasy staram się raczej wymazać z pamięci. Choć widoki pomiędzy Melk a Krym były chyba najpiękniejsze ale cały czas mieliśmy pod wiatr i pot zalewał oczy. Ja koncentrowałem się jedynie na tym, co przed moim przednim kołem, a Arek - na moim tylnim, co raz pokrzykując: „Za 10 km w lewo, a potem 5 km prosto…” czy też: „Siodełko chyba już zespoiło mi się z d***”.

Ale jakoś pokonaliśmy 324 km i o 22:30, po 13 godzinach pedałowania, przeprawiwszy się przez 2 autostrady, płot i trawnik, zjawiliśmy się w naszej kwaterze w Wiedniu. Sił na jedzenie nie mieliśmy, ale, na szczęście, piwo z wielką przyjemnością wypiliśmy.

Melk


Michał: 
Ogolnie wrażenia niesamowite i zadowolenie jest.
Czy bym zrobił to jeszcze raz?  Na pewno nie w dwa i pół dnia.

Arek:
Piękne widoki, dobrze przygotowana trasa od Regensburga trasa dobrze przygotowana dla każdego rodzaju roweru. 150 km przed Wiedniem zaczynają się winiarnie, które w przyszłości warto by odwiedzić.
Fajne doświadczenie, ale ze względu na wietrzną pogodę, lepiej byłoby zmierzyć się z tą trasą w sezonie.

Niedzielę spędziliśmy powolnie, zwiedzając Wiedeń i robiąc pit stopy na kawę.
Klasztor w Melku (z którego pochodzi jeden z głównych bohaterów powieści Umberto Eco pt.: Imię róży)
Wiedeński Hofburg
Wiedeński Hofburg
Katedra Św. Stefana we Wiedniu (St. Stephen's Cathedral)