Po 3 godz locie w Denpasar na lotnisku czekali juz na nas Mariuszek i Ike – co za ulga ladowac w obcym kraju i nie musiec sie martwic o dojazd do hotelu. Hotel mielismy super – male wille w stylu indonezyjskim, basen i blisko morza (oczywiscie znaleziona przez Mariuszka). Na pierwszy obiad pojechalismy do Jimbaran – nadmorska miejscowosc z mnostwem restauracji serwujace owoce morze pieczone na grilu, zamiast wegla uzywa sie lusek kokosow dla polepszenia smakow. Stoliki z nastrojowymi lampkami stojace na piasku na plazy, morze, ryby wybiera sie samemu i ceny bardzo niskie (szczegolnie jesli porownac z londynem, 10USD za osobe wlaczywszy piwo, rybe, krewetki, malze .... nawet Michal wychodzil najedzony) niesamowicie przypadlo nam do gustu, jedno z najlepszych miejsc do jedzenia podczas naszej podrozy
Za duzo czasu na odpoczynek nie mielismy gdyz nastepnego dnia pojechalismy z Mariuszkiem na nurkowanie – byli tez 4 chlopacy z warszawy, ktorzy byli na wyjezdzie sluzbowym. Nurkowalismy w Tulamben, gdzie jest wrak amerykanskiego cargo statku postrzelonego przez torpede japonska w 1942 roku. Michal nurkowal juz przedtem wiec byl ok ale ja bylam spanikowana, a fakt ze nie umie plywac, boje sie wody i mam chorobe morska nie pomagal. Ale Mariuszek nianczyl mnie i trzymal za reke caly czas wiec jakos przezylam ale zeszlam tylko na jakies 6 metrow – fajne lawice, kolorowe rybki, wrak porosniety glonami i koralami. Widocznosc nie byla najlepsza (teraz jest okres deszczowy wiec nie najlepsza pora na nurkowanie) ale wrazen mnostwo- nie mamy zdjec ale mamy film i niesamowite wrazenie (gdyby nie Mariuszek to bym sie nigdy nie odwazyla nurkowac). Michal nurkowal 2 razy ja tylko raz bo dopadla mnie choroba morska i cale popoludnie spedzilam produkujac pawie. W drodze powrotnej zatrzymalismy sie w ogrodzie wodnym (Tirta Agu), palacu na wodzie i swiatyni nietoperzy (Gua Lawa). Pierwszy dzien i ile juz wrazen.
Nastepnego dnia pojechalismy na wycieczke do Nusa Dua (pld od Denpansar) – kraina wielkich hoteli i pol golfowych. Wszystko pieknie wyglada ale tak jak w katalogu, trawka zielona rowno przecieta – fajnie zobaczyc ale dobrze, ze tu nie mieszkamy gdyz brak tu atmosfery i jakos tak sztucznie. Wrazenie zrobila na nas Uluwatu swiatynia na klifie – przepiekny widok na morze i mnostwo tam bylo malp, ktore kradly wszystko co sie dalo (kolczyki, okulary .....). Na kolacje zajechalismy znow do Jimbaran – 2 noce pod rzad owoce morza – pycha!!!
Jakby bylo nam malo wrazen Mariuszek zabral nas nastepnego dnia na snorkling do Nusa Lembongan – wyspa jakies 1.5 godz na wypasionym statku. Statek nalezy do pary rosjanow, Mariuszek poplynal jako instruktor nurkowania a my na przylepke. Wypas niesamowity, wieczorem mielismy kolacje i podziwialismy zachod slonca. Szkoda, ze sie bardziej nie przykladalam do rosyjskiego to by latwiej sie bylo domowic (z rozumieniem nie mielismy klopotu ale powiedzenie czekogos wymagalo duzo wysilku). Mnie dopadla znow choroba morska wiec wiekszosc czasu sie koncentrowalam na nie puszczaniu pawi i spaniu ale Michal mial fajny czas.
Nastepne pare dni minely nam nam szybko, przechadzki po plazy, Mariuszka urodziny, nauka surfingu .....
Przed ostatni dzien pojechalismy z Wodi w centrum wyspy do wulkanu Donau Batur – zatrzymujac sie na markecie z rzezbami, swiatyni Gunung Kawi kolo Tampaksiring (wejscie po schodach wdol wsrod pol ryzowych, oltarze rzebione w skalach), tradycyjny dom balijski, tarasy ryzowe. Na zakonczenie pojechalismy na tradycyjna potrawe balijska babi gulung – suszone plocka swinske, skora swinska, slonina z glowy swini ..... miam miam (sprobowalismy ale nie sadze bysmy jeszce kiedys ja zamowili).
I tak nadeszla pora pozegnac sie z Bali – 8 dni przelacialo blyskawicznie ale jeszcze kiedys wrocimy.
Dzieki Mariuszkowi i Ike moglismy ogladnac wyspe z prawdziwej strony. Bedac turysta poruszamy sie wedlug przewodnikow a tym razem odwiedzalismy miejsca, gdzie turysci rzadko docieraja, mielismy okazje zapoznac sie z obyczajami i potrawami oraz jadac w miejscach, gdzie lokalnie jadaja a nie turystycznych pulapkach.
Pare ciekawostek o Bali:
- zamieszkale glownie przez hindusow, wierza w reinkarnacje w zaleznosci jakim sie bylo na ziemi to sie pozostaje w niebie,wraca w postaci czlowieka albo zwierzaka (ci zli), cialo jest kremowane (ale jest to kosztowne wiec czasami cala wies sie sklada albo cialo jest pochowane w ziemie i jak rodzina uzbiera na kremacje to zostaje wykopane i wtedy kremowane); w czasie ceremonii pochowku trumna jest wiele razy obracana – by zamacic duszy i by nie wrocila na ziemie
- tradycyjny dom balijski ma mala swiatynie w pln-wsch czesci; kuchnia i lazienka zawsze sie miesci w pld-zach czesci (tej zlej); dom sklada sie z wielu malych budunkow (kuchnia, lazienka, salon a sypialnia to oddzielny maly budynek (jak murowana altana))
- rok balijski trwa 210 dni; hinduski Nowy Rok (Nyepi) jest swietowany jako dzien ciszy. W tym dniu wszyscy pozostaja w domach, turysci sa zachecani by nie opuszczac hoteli, lotniska sa pozamykane. W drugi dzien Nowego Roku sa procesje z potworami ogoh-ogoh, ktore pozniej sa palone (pokonanie zlych duchow). W tym roku Nowy Rok wypada 7 marca.
- jak dziecko sie urodzi pepowina jest zakopywana przed domem i podzieka skladana
- kolo wulkana Donau Batur jest miejscowosc dostepna tylko statkiem, gdzie ciala zmarlych nie sa chowane ani kremowane – sa wystawiane w bambusowej strukturze i rozkladaja sie na powierzchni
- mnostwo turystow z Rosji – nie mowia po angielsku ale pieniedzy maja sporo
- jesli przy numerze domu jest X to oznacza to dom lekkich obyczajow (n.p. 10x Sukuwit)
- okazale drzewa i wiekszosc pomnikow sa otoczone bialo-czarnymi saragonami – forma ochrony przed zlymi duchami
- co rano przed kazdym domem, sklepem wystawia sie maly koszyczek z jedzeniem, kwiatkami na szczescie i jako ofiare
- ulice sa udekorowane bamboo masztami, ktore sa zmieniane co 210 dni (stare sa palone i nowe stawiane).
- jazda samochodem po Bali nie da sie opisac – sami szalency; mnostwo motorkow i mimo ze nie maja bagaznikow to sa bardzo pakowne
- kobiety nosza wszystkie ciezkie rzeczy na glowie - bytla na zdjeciu ma 18kg + torba nastene pare kg; z punktu ortoprtycznego to najlepsza metoda noszenia i nie spotyka tu sie kobiet z pokrzywionymi plecami jak w Europie
- Balia to wyspa kontrastow - obok ekskluzywnych hoteli ludzie zarabiaja na przetrwanie wyciagajac glony z morza (wydaje mi sie, ze za 4kg = 1USD)
2 comments:
Kochani, dzieki za kolejna piekna relacje i zdjecia. Ciesze sie, ze tak duzo zobaczyliscie orientalnego swiata. Nie zazdroszcze Wam tylko tych miejscowych potraw - to nie dla mnie, ja nie lubie nawet owocow morza! Dla Was to jak widze frajda!? Powodzenia w dalszej podrozy. Usciski. m.
dzis ruszamy na 3 dniowa wycieczke po gorach - odezwiemy sie po powrocie; dzis zrobilismy mala przerwe od robaczkow i tajskiej kuchni i dla odmiany bylismy na pizzy; pozdrawiamy
Post a Comment