Nasz plan: Luang Prabong – Vientiane a potem powrot do Bangkoku. Z pln Tajlandii do Luang Prabang dostac sie mozna:
· samolotem – dosc kosztowne i trzeba leciec laoskimi liniami
· szybka motorowka – 1 dzien ale lodka jest mala, przyjezdza sie caly mokry
· wolnymstatkiem – 2 dni po rzece Mekong z postojem Pack Beng – nasza opcja
Mekong River – przekroczenie granicy w Chiang Khong (Tajlandia) – Huay Xia (Laos) bylociekawym doswiadczeniem; granica jest otwarta od 08 to 18 i znajduje sie po dwoch stronach rzeki. Poniewaz przekraczalismy granice w sobote wiec musielismy zaplacic 10B celnikowi tajlandzkiemu i 1USD celnikowi laoskiemu za tzw nadgodziny (tzn jak sie przekracza w weekend albo po godz 16).

W niedziele rano wsiedlismy na wolny statek – 80 osob, siedzenia to male drewniane laweczki albo przy odrobinie szczescia stare siedzenia autobusowe – jak na razie szczescia nam dopisywalo i zalapalismy sie na siedzenia autobusowe (to jak leciec biznes klasa w samolocie).
To Pek Bang dotarlismy kolo 18 (po 8 godz) – malutka wioseczka, zyjaca z turystow zatrzymujacych sie w drodze z Tajlandii do Luang Prabong, pare kwater i restauracyjek. Za czesto ludzi biegajacych tu nie widac – Michal jak poszedl na przebiezke to byl dopingowany przez tutejszw dzieci jak i ludzi starszych.
W poniedzialek rano wsiedlismy na drugi statek – tym razem nie bylo luksusow, drewniane lawki, prawie 100 ludzi poupychanych jak sardynki ale po 10 godz jakos dotarlismy do Luang Prabong. Mekong rzeka – brazowawa woda, male biedne wioski czasami wzdluz brzegow starajace sie sprzedac turysta wszystko co maja – od suszonych ryb po wlasnorecznie tkane husty. Najblizszy lekarz dopiero Luang Prabong (do 10 godz statkiem) – jak jechalismy to wnosili na statek chorego mlodego chlopaka, smutny widok.
Nastepnego dnia bylismy znacznie bardziej zorganozowani i zaczelismy dzien od zwiedzenia
palacu krolewskiego, w ktorym teraz sie miesci narodowe museum.
Stara swiatynia
Po takim zwiedzaniu poszlismy na Lao masaz do czerwonego krzyza – stwiedzilismy, ze tajski nam troche bardziej sie podoba
Potem do teatru, by zobaczyc sztuke
Potem obiad i spacer po markecie – ceny maja tu tak niskie, ze az sie trudno powstrzymac. Wiekszosc ludzi, zyje tu z turystow wiec male dzieci spiace pod stolami albo starajace sie cos sprzedac to czesty widok.
Tak Bat to budzenie miasta – bardzo stara tradycja, mnisi buddyjscy budza miasto o 6 rano – procesja mnichow idzie przez miasto kazdego ranka a ludzie witaja ich i daja garsc gotowanego ryzu
Vang Vieng – zwane mekka dla turystow, 160km na pln od stolicy Vientiane. Glowna atrakcja jest 4km splyw po rzece w dentce od traktoru – przy brzegu jest mnostwo restauracyjek sprzedajacych piwo z glosna muzyka. W miasteczku mnostwo hotelikow i restauracji sprzedajacych bardzo europejskie jedzenie – hamburgery, hot-dogi i pizze. Prawie kazda restauracja ma duze TV gdzie puszczaja komedia Friends – jak sie siadzie na rogu to mozna ogladac pare epizodow na raz w roznych restauracyjkach. My zadowolilismy sie spokojniejszym barem (bez tv) nad rzeka i podziwialismy zachod slonca w hamoku z butelka zimnego piwa.


Vientiane – stolica Laosu od XVI wieku, 280tys mieszkancow, miasto spokojne i ospale. Wiekszosc zabytkow mozna zwiedzic na piechote.
Pha ThatLuang – symbol buddyzmu i niepodleglosci; jest czescia godla laosu
Budda Park (Xieng Khuan) – 24km na pld park z figurami z buddyzmu i hinduizmu, zbudowany przez ksiadza/szamana w 1958, ktory staral sie polaczyc te 2 religie
Laos jest znacznie biedniejszy niz Tajlandia – widac po zabudowie jak i wystroju swiatyn (nie maja az tak bogatego zdobienia i tyle zlota). Laos zrobil na nas niewatpliwie wrazenie – piekne widoki (ale gory zawsze sa przysloniete tutaj jakby mgla), ludzie biedni a tym samem mili i dumni. Przerazajace jest fakt, ze ludzie tu potrafia zarobic mniej w 1 dzien niz koszt 1 kawy w Londynie (4USD). Przydrozne restauracyjki to wlasciwie czesc domu – duzy pokoj, z przodu powystawiane stoly a z tylu w rogu TV. Dzieci czesto pracuja serwujac jedzenie – rano przed szkola, potem na rowerach do szkoly a potem do poznego wieczora. Czesto widzi sie male dziewczynki zajmujace mlodszym rodzenstwem – nie widac tego w Europie. Pobyt tutaj pokazal zycie z innej perspektywy – jak niektore nasze europejskie klopoty i narzekania sa niczym w porownaniu z tym z czym ludzie tutaj sie borykaja.
3 comments:
Kochani, wedrowka po oryginalnych miejscach swiata daje Wam - jak sie okazujw - bezcenna wiedze i madrosc zyciowa; mam nadzieje, ze czyni Was bogatszymi duchowo i bardziej wrazliwymi na problemy innych ludzi - tego w kazdym razie Wam zycze. Dzieki za kolejna relacje i zdjecia. Usciski.
PS. Za kilka dni SWIETA - najlepsze WIELKANOCNE zyczenia !
Dzieki za zyczenia. Mamy nadzieje, ze swieta mina relaksujaca - jakie sa plany? My obecnie w Kambodzy ale swieta spedzimy na wyspie Ko Samui w Tajlandii. Nasz powrot do Londynu sie przesunal na 10 kwietnia.Pozdrawiamy i sprobujemy zadzwonic w weekend
Post a Comment