Mendoza w Argentynie – zaraz po zakonczeniu naszej wycieczki po Patagonii wsiedlismy w autobus w Santiago i pojechalismy do Mendozy (7 godz). Sceneria byla niesamowita (szkoda ze przespalismy wiekszosc drogi) bo jechalismy serpentynkami przez Andy i przejezdzalismy kolo Aconcagualy (najwyzszej gory a Ameryce – 6,959 mnpm). Pierwsze 2 dni spedzilismy lenichujac w Mendozie – odpoczywajac, robiac plany na reszte pobytu i spiac. Potem wzielismy sie w garsc i pojechalismy na 2 dni do Puente del Inca w Andach – mala miescina, kilkanascie domow i schronisko, polozona na 2,800 m. Wiele wycieczek z Mendozy jezdzi tam by ogladac stare laznie. Z Puente del Inca wychodzi wiekszosc wypraw na Aconcagua (wyprawa 10 osobowa wychodzila jak tam bylismy) – wejscie na szczyt zajmuje okolo 2 tygodni. My niestety nie mielismy tyle czasu wiec zadowolilismy sie podziwianiem Aconcagua ze daleka (poszlismy na 20km szlak w Harcones) – pogoda piekna a niebo na tej wysokosci bylo tak niebieskie jak widac z samolotu. Przypomnialy nam sie czasy jak wchodzilismy na Kilimanjaro 5895m pare lat temu. Poznym popoludniem poszlismy na cmentarz alpinistow – ludzi poleglych podczas proby zdobycia Aconcagua, byli w roznym wieku od 18 to 74 lat i o roznych porach roku – lekcja: do gor trzeba miec szacunek. Te 2 dni w gorach byly bardzo relaksujace – malo ludzi (wiekszosc ludzi jezdzi na zorganizowane wycieczki wiec nie maja czasu polazic po gorach – zazwyczaj autobus sie zatrzymuje, robia zdjecie i jada dalej).


Potem wrocilismy do Mendozy na swieta. W niedziele przed swietami pojechalismy do pobliskiej winiarni na smakowanie i lunch – bylo bardzo ciekawie, dowiedzielismy sie ze beczki z debu francuskiego sa najlepsze bo maja pory na tyle male by nie przeciekalo i na tyle duze by powietrze przechodzilo ....... Okolice Mendozy sa najbardziej znane z Malbeca (bardzo nam smakuje i dlatego najczesciej je tu pijemy, w Europie nie zbyt popularne, Francuzi nazywaja je Cote) i Tempranillo. Na zakonczenie poszlismy na 5 daniowy obiad – pyszny. Swieta spedzilismy w Mendozie – ale to udokumentowalismy w poprzednim blogu.

Vina del Mar w Chile – nadmorska stolica Chile. Liczy 310tys mieszkancow – wiec jest to dosc duze miasto, do nas zbytnio nie przemawialo. Tylko czesc miasta polozona jest nad piaszczysta plaza, druga polowa jest kamienista. Jest troche zieleni ale jak na nasze gusta za duzo betonowych wiezowcow (10 pietrowych). Rowy czy Ustka maja wiecej apelu jak dla nas. Mnostwo restauracji – szczegolnie popularne sa meksykanskie.


Santiago w Chile – ostatnie 2 dni przed odlotem. Nam sie dosc podoba, duze miasto ale jakos tak nie czuc tej duzosci. Nie ma za duzo zabytkow do zwiedzania a ze mieszkamy w samym centrum i wlasnie zaczely sie odnizki poswiateczne dzis spedzilismy caly dzien na zakupach. Kupilismy pare rzeczy ale teraz bedziemy musieli wyglowkowac jak je zabrac bo nasze plecaki juz pekaja w szwach i wiecej rzeczy nie da sie zbytnio upchac. Wczoraj objedlismy sie sushi na kolacje a dzis za chwile idziemy na steka i Pisco Souer (tradycyjny drink tutaj podobny do Margarity). Na lunch jada tu sie hot dogi (z pomidorami i avokado). Jutro rano wybieramy sie na gore widokowa a potem lotnisko.

Nastepna relacja z Nowej Zelandii. Smutno nam bedzie nam stad wyjezdzac .........