Wednesday 28 June 2017

Garmisch-Partenkirchen - 201706

Garmisch-Partenkirchen to miasteczko w położone w Bawarii w południowych Niemczech.  Leży ono u podnóża Alp.  Jest ono złożone właściwie z dwóch miasteczek – Garmisch i Partenkirchen, połączone razem na rozkaz Hitlera przed olimpiadą zimowa w 1939.  


My mieszkaliśmy w Partenkirchen i zdecydowanie bardziej nam się podobało niż Garmisch.  


Malownicze domki w Partenkirchen



W Garmisch-Partenkirchen znajduje się początkowa stacja kolejki zębatej, którą można dostać się na najwyższy szczyt Niemiec Zugspitze 2962 m n.p.m.  Rusza ona spod malowniczego Elbsee, które pojechaliśmy objechać rowerami po niezłej wspinaczce pod gore na rowerze (jedni podniechali inni musieli iść).


My oczywiście przyjechaliśmy na sportowo I przez pierwsze dwa dni jeździliśmy sobie rowerami podziwiając piękne okolice. 





Piwo smakowało wyjątkowo dobrze po przejażdżce w upale.  


W Sobotę odbywał się bieg górski – Zugspitze Trail no i oczywiście trzeba było w nim wziąć udział.










Wynik: 3.5 godziny na pokonanie 24km i 12 miejsce w grupie wiekowej.


Okolica w której mieszkaliśmy bardzo nam się spodobała – spokojna, wąskie aleje i typowe Bawarskie restauracje.  
  








Z pewnością jeszcze tam wrócimy.

PS. zagadka dla tych kto czyta naszego bloga. Kto był redaktorem tego wydania???

Tuesday 6 June 2017

Ortler MTB Maraton - 291706

W piatkowy deszczowy wieczór zaparkowaliśmy pod nasza kwaterą w Burgeis, położona we Wloszech tuż przy granicy z Austrią, przed kolejnym wezwaniem Słonia  Ortler MTB Marathon - 90km na rowerze górskim z 3tys metrów przewyższeń.


Wczesnym rankiem, dwójka zawodników, Słoń i Stuart, pojechali po numery, złożyli rowery,  zjedli śniadanie i ruszyli na przygodę.

na pólmetku - do mety jeszcze 40km zostało
Jezioro Resia, wokół którego szła trasa, jest wieżą koscioła zalanejw latach 30tych wioski, by zbudować tame i połaczyć 2 naturalne jeziora.

Na Słonia na mecie czekało zimne piwo oraz zasłużone lody.


Niedziela przywitała nas deszczem, poszliśmy na spacer do pobliskiego klasztory a po południu jak się wypogodziło na 15km trek z postojem na drinka i sycenie się widokami.

Poniedziałek też przywitał nas deszczem. Po szybkim spakowaniu ruszyliśmy w drogę powrotną z postojem na 16km trek w Garmisch-Partenkirchen w celu zobaczenia jak trasą Zugspitze Basetrail wyglada. Pogoda znów nam psikusa sprawiła - wróciliśmy przemoczeni, zmarźnięci a maly trek okazak sie 51/2 godz wyprawą.


I tak nam minął kolejny weekend.

Sunday 4 June 2017

Hong Kong - 201704

Nastepnego ranka po niezbyt udanym londyńskim maratonie pojawiliśmy się na lotnisku i ruszyliśmy w 12 godzinny lot do Hong Kongu bez większego entuzjazmu. Michał jechał z pracy a ja na przylepkę. 12 lat temu odwiedzilismy HK więc byliśmy przygotowani na betonowe kolosy i tłumy ludzi. Tym razem jechaliśmy zdeterminowani by wrócić z fajnymi wspomnieniami,  nie mieliśmy presji zobaczenia wszystkiego, mogliśmy być selektywni i robić to co nam się chcialo (jak spać do południa i nie mieć wyrzutów sumienia, że powinniśmy zwiedzać).

Hong Kong znaczy pachnący port, połozony na wielu wyspkach (Hong Kong, Kowloon, Nowe Terytorium ...) i jest specialnym okregiem administracyjnym Chin (do 1998 HK był dzierżawiony przez UK).
W Hong Kongu mieści się najwieksza liczba wieżowców (budynków powyżej 14 pięter) - średni bydynek ma 26 pięter.  Mieszkania w HK należa do najbardziej drogich na świecie, porównywalne z Manhatanem i Sydney, średnia powierzchnia mieszkania to około 40 m2.
Najlepsze widoki na Hong Kong sa z Vikrotia Peak - gdzie dojechać można historycznym pociągiem ale trzeba cierpliwie stać w długiej kolejce, albo wejść na piechtę aczkolwiek jak jest 30 stopni i parno no nie jest zbyt zachęcająca opcja lub jechać autobusem publicznym, co myśmy zrobili.





Wieczorem Hong Kong wygląda dosc imponująco, na nabrzerzach co wieczór jest koncert światel, gdzie wieżowce zmieniaja kolory. Transport jest bardzo dobrze rozwinięty, czyste i częste metra sprawiają, że poruszanie się po HK jest latwe aczkolwiek częste przystanki sprawiają, są troche denerwujące.




Pierwsze 4 dni upłynęły bardzo leniwie - Michał dzielnie wstawał rano i szedł na spotkania a ja mialam takiego jetlaga, że oczy otwierałam dopiero koło 3 popołudniu. Zwiedzania zbytnio nie robiliśmy ale troche się powłóczyliśmy po mieście, jakiś obiad zjedliśmy i pora była iść spać.
Nadeszedła sobota, plan mieliśmy ambitny by rano wstać i gdziez poza centrum pojechać ale wstaliśmy w południe. No cóż, miał to być beztresowy wyjazd no i jest. No jak już wyszliśmy z hotelu to postanowiliśmy pojechać i zobaczyc Tian Tan Budda, najwiekszy Buddy posąg z brązu w HK na wyspie Lantau, postawiony w 1993 roku. Nie tylko my mieliśmy taki pomysł bo kolejka do autobusu publicznego była bardzo długa, no ale trzeba było coś zobaczyć.
trzeba pokonać 268 stopni by dostać się do Buddy

posąg Buddy ma 34m

szlak mądrosci, przeszliśmy ale nie zmądrzeliśmy

Póznym popołudniem pojechaliśmy do oddalonej o 7km starej rybackiej wioski Tai O, znanej na całe Chiny z najpeszych suszonych ryb.




Tai O domy sa zbudowane na palach

podczas odpływu wygłada brudno 




W niedzielę mieliśmy jechać do Maccao - chinski odpowiednik Las Vegas, 1 godzine promem z HK. Ale nie wstaliśmy na czas, poza tym byliśmy w Las Vegas więc jako plan B pojechaliśmy podziwiać widoki HK ze wzgórza Viktorii a potem pojechaliśmy do Repulse Beach plaży, posadziliśmy sie w jednej z restauracyjek i delektowaliśmy się atmosferą popijając zimne piwo.

Jedzenie w Hong Kongu bardzo nam smakowało, zostaliśmy wielkimi fanami Dim Sum, chiński orpowiednik uwielbianych przez nas pierogów.


 

Było leniwie i bezstresowo i smacznie - pewnie wrócimy tam jesienią

Z Helen Tam z naszego biura, która pokazała nam HK w nocy, opowiedziała o codziennym życiu w HK i niesamowitej dumie jaką mieszkańcy czują do miasta.