Monday 24 May 2010

Szanghai (Polski) 05/2010

W ramach prenztu urodzinowego, na wielka 40 Michala, ruszylismy do Chin (Michal by pewnie wolal nowy rower, ale ... ); tak wiec dzien po Londynskim Maratonie zapakowalismy sie razem z Danielem w samolot i ruszylismy na podboj Chin. Wycieczka zostala zaplonowana przez biuro podrozy "Slon" czyli terminaz napiety, ciagle sie trzeba spieszyc i malo czasu na relaks.

Pierszy postoj to Shanghai - 17mln mieszkancow;spoko, ale bez szalu.. mieszkalismy w kolonialnym hotelu ‘astor house’ znajdujacym się on tuz przy ‘the bund’ – 2km promenadzie wzdloz rzeki Huangpu z widokiem na ‘the skylight’, czyli wieze i wiezowce (w swietle pelni ksiezyca i swiatel bedace widokiem co najmniej urokliwym) samo miasto jest chyba jak wyczytalismy to w jednej ze swiatyn 5% tradycji, tudziez oryginalnej chinszczyzny, i 95% nowoczesnosci..
Dzien zaczelismy od przerazliwie drogiej kawy (nawet na ceny londynskie byla droga) w fajnej kafejce w ksztalcie latarni morskiej; jak sie potem okazalo kawa w calym Shanghai jest droga


Ale ze w Shanghai mielismy tylko 1.5dnia wiec za dlugo nie posiedzielismy i ruszylismy do "swiatyni bogow miasta" (the Temple of the Town Gods); swiatynie sa znacznie inne niz polskie koscioly

oltarz glowny

korytaz zyczen - kazda czerwona wstazka zawiera indywidualne zyczenie

przy wejsciu do swiatyni zapala sie bambusowe patyczki,
ktorymi sie wskazuje na 4 strony swiata

duchowni modlacy sie i grajacy pod oltarzem glownym


Stare miasto jest male, ale i jedyne miejsce gdzie mozna zobaczyc typowa architekture chinska.

Zmeczeni zwiedzaniem i zmiana czasu poszlismy na obiad - ale wybralismy bezpieczna opcje, czyli bar gdzie moglismy wybrac dania jakie nam sie podobaly; tak ze zamowilismy zmostwo potraw - jedne nam smakowaly, inne nie - do tej pory nie wiemy co jedlismy ale rozstroju zoladka nie mielismy

Yuyuang ogrody sa glowna atrakcja Shanghai, zalozone w polowie XVI wieku; zalozone przez oficera dynastii Ming mialo to byc miejsce spokoju i radosci dla rodzicow. I rzeczywiscie jest bardzo relaksujace ze stawami z karpiami, sosnami i skalkami.

Nanjing ulica to sklepowa ulica pelna wielkich sklepow, od znanych europejskich do podrob chinskich; ku naszemu wielkiemy zdziwieniu mimo, ze wiekszosc rzeczy sportowych produkowanych jest w Chinach ceny sa wyzsze niz w Europie. Sklepy otwarte od ranka do poznego wieczoru, ludzi mnostwo i ciagle ktos zaczepia i oferuje roleksy .....

ulica jest nie do poznania wczesnym rankiem o czym przekonal sie Daniel biegajac rano, ludzie cwiczyli tai chi do dzwiekow chinese-disco bądź tez grali badmintona, czyli cos w europie niespotykane..

Ostatnie pol dnia spedzilismy wloczac sie po French Concession - dzielnicy Shanghai pelna atmosfery, niskiej zabudowy, drzew, restauracji. Tu znajduje sie muzeum gdzie Chinska Comunistyczna Partia zostala zalozona w 1921 roku.

Shanghai to miasto kontrastow - obok nowoczesnych wiezowcow sa uliczeki pelne budynkow pamietajacych zapewne wczesne dni republiki chinskiej, a być może i ostatniego cesarza chin; na ulicach sprzedaja ryby

i restauracje pewnie by nie przeszly kontroli sanepidu

Kazde wielkie miasto ma w centrum wielki park (Hyde Park w Londynie, Central Park w NY) - w Shanghai jest People's Park (zwany tez Renmin Park). W centrum parku jest Shanghai Museum (jedno z 3 najwiekszych muzow w Chinach).

Dojazd na lotnisko tez byl atrakcja - jechalismy Maglev pociagiem osiagajacym 431km/godz; do lotniska jest 30km ale nim sie pociag rozpedzil to musial hamowac - cala podroz zajela 8 min
Opuslilimy Shanghai myslac - duze miasto, ale az tam nie trzeba się fatygowac, by cos takiego doswiadczyc.. w europie jest wiele wielkich miast..

Sunday 23 May 2010

Guilin & Yangshou (Polski) - 05/2010

Hit naszego wyjazdu;

Guilin 700tys mieszkancow, 2 godz lotu na pld-zach od Shanghai uwazane jest za jeden z najbardziej malowniczych regionow Chin a 4 godz-przejazdzka po rzece Li z Guilin do Yangshou jest wymieniona wsrod 501 najpiekniejszych miejsc na swiecie.


Na Guilin mielismy zaplanowane 3.5 dnia wiec pierwszego dnia wczesnym rankiem poplynelismy statkiem po rzece Li do Yangshou no i widoki byly rzeczywiscie piekne - mnostwo gorek krasowych roznej wielkosci


widok z rzeki Li uwieczniony jest na 20 Yuanach


W Yangshou (male miasteczko w Chinach, bo tylko 310 tys mieszkancow) zgodnie z przywidywaniami czekaly na nas tlumy sprzedawcow oferujacych wszystko - od roleksow, kwatery do zdjecia z gesiami


Zaraz po wprowadzeniu sie wypozyczylismy rowery i przeprawilismy sie bambusowymi tratwami na druga strone rzeki ruszylismy na przejazdzke w kierunku smoczego mostu (Yulong bridge) - ktory liczy 600 lat;
jechalismy wsrod pol ryzowych



i malych wiosek

i nie wiedzac nawet o tym dotarlismy na smoczy most (bo na naszej mapie nazywal sie on Yulong a w przewodniku Dragon czyli wydawalo nam sie ze jestesmy na innym moscie). W drodze powrotnej Michal prowadzil nas na skroty wiec wyladowalismy na drodze szybkiego ruchy.
Wieczorem poszlismy na Liusanji pokaz swiatel, w najwiekszym na swiecie nanuralnym teatrze na swiecie. Oswietlone 12 gorek tworzy scenerie, scena jest na rzece a siedzenia na stoku, muzyka, swiatelka - wszystko robilo wrazenie. W pokazie bierze udzial 700 localnych artystow.

Water cave (wodna jaskinia) jest jedna z ciekawszych jaskin jakie kiedys widzielismy. Sa w niej wspaniale stalaktyty i stalagmity ale glowna atrakcja jest bajoro z blotem w ktorym mozna sie wytaczac i termiczne tarasy (nie wiadomo jak to dziala ale jeden taras jest goracy a nastepny zimny); przed wejsciem do jaskini 2 jelenie (ola i Daniel) daly sie naciagnac na sandalki

Moon hill (ksiazycowe wzgorze) jest jedna z najbardziej popularnych atrakcji w Yangshou ale my nie mielismy czasu by zwoedzic, widzielismy tylkko z drogi


po poludniu, hit zdaniem slonia, kurs gotowania.. zaczelismy na bazarze w yangshuo.. nasi nauczyciel pokazali nam tam sekcje z warzywami, owocami, rybami, miesem.. alex, tzw. twardziel, poszedl zobaczyc sekcje z psami (do jedzenia).. slon i pig nie poszly.. lekcja była spoko, pani judy pokazywala i gotowala, a my, wespol z amerykanska para, julie i davidem, kopiowalismy.. cale gotowanie zakonczylo się spozyciem przygotowanych potraw zgoryczonych chinskim piwem na tarasie posrod pol ryzowych i gorek spogladajacych z gory na nas i nie..




W Yangshou mieszkalismy na obrzezach na farmie (scisle mowiac 27 farmach) przeksztalconych w baze noclegowa przez pare Dunczykow. Bardzo fajne miejsce, super widoki i cisza




Za dlugo w jednym miejscu posiedziec nie mozna, po 2 godz podrozy autobusem docieramy znow do Guilin gdzie od razu zabieramy sie za zwiedzanie - wzgorze samotnego piekna (solitary peak). Kiedys byla to rezydencja ksiecia z dynastii Ming, dzis znajduja sie tam akademiki uniwersyteckie. Na terenie parku znajduje sie 150m szczyt ze swiatynia na szczycie









w Guilin mieszkalismy w fajnym hotelu wypelnionym chinskimi artefaktami, rzezbami, obrazami, a z dachu rozciagal się widok na poswietlone na rozowo-pomaranczowo-zielono-niebiesko miasto - ponizej widok z tarasu na dachu


Dwie pagody/stupy na srodku jeziora zwane pogoda Slonca i Ksiezyca (sun and moon) polaczone podwodnym tunelem sa z pewnoscia magnesem przyciagajacym turystow. Pagoda slonca jest najwyzsza miedziana pagoda na swiecie i jedna z nielicznych z winda

pagoda slonca (z lewej) i ksiezyca (z prawej)

podwodny tunel laczacy pogody

jeden z oltarzy w pagodzie

Po tygodniu jedzenia ryzy i noodles z wielka radoscia zjedlismy sniadanie w lokalnej cukierni - ciastka i kawa (pycha)

Xian (Polski) - 05/2010

Xian z 4mln mieszkancow jest domem terakoty armii. Mielismy tu tylko 1.5 dnia wiec zaraz po przylocie wieczorem poszlismy na obiad do restauracji rekomendowanej przez Michala i przewodnik "lonely planet" - atrakcja nie do przegapienia - wyglad jak stolowka, brudnawe stoly, poza nami i 7 kelnerami nikogo w restauracji nie bylo ale jedzenie super - szczegolnie ryba i zypa z baraniny i chleba


Ku naszemu zaskoczeniu (gdyz slyszelismy od innych turystow, ze nie jest fajne) nam Xian sie podobal. Mieszkalismy kolo wiezy bebnej (Drum Tower), ktora byla fajnie podswietlona wieczorem
za wieza znajdowal sie market i kwatery muzelmanskie, gdzie trzeba skosztowac grilowana rybe i zrobic zakupy po zdecydowanych negocjacjach z kramikarzami sa z pewnoscia czyms, co pamieta się dlugo..

Huaqing Cieple Zrodla (Huaqing Hot Springs) to byla letnia rezydencja cesarzy z dynastji Tang; miejsce pelne chinskich wycieczek



no i wreszcie dotarlismy do Terakotowej Armi z 210 p.n.e. - jest z cala pewnoscia element rozslawiajacy miasto.. 8000 zolnierzy ze 150-a koniami i 130 czterokonnych rydwanow strzezacych duszy cesarza Qin Shi zapewnia staly przyplyw gotowki.. Armia miala strzec cesarza w zyciu pozagrobowym.





pomnik przyjazni USA i Chin zafundowany przez USA

zadna z figur nie przetrwala w calosci

kazda z figur ma inna maja inny wyraz twarzy, uzbrojenie, postawe


No i po calym dniu zwiedzania zypa w muzelmanskiej dzielnicy smakowala wysmienicie

Xian jest jednym z nielicznych miast w Chinach, gdzie mury miasta (city wall) zachowaly sie w calosci; zbudowane w XIII wieku, o wysokosci 12m ciagna sie przez 14km i mozna po nich jezdzic rowerem



Grobowiec Cesarza Jingdi zwany tez ‘mala terakota’ ze szklanymi podlogami nad miniaturowa, w porownaniu z ‘duza’, terakota zlozona z zolnierzy, oficjeli, konkubin, eunuchow i.. ‘zywego’ inwentarza, aby to dusza cesarza nie była glodna.. zdaje się, ze duzo ciekawsze muzeum niż slawna terakota... tablice informacyjne zastepowaly przewodnikow i wystarczaly.. niewielu turystow i uklad muzeum, czynia zen zdecydowanie miejsce, które trzeba odwiedzic bedac w xi’an..