Sunday 30 September 2018

USA - Barclay Fall Classic - 2018/09

Barkley Fall Classic (BFC) 50 to doroczny mały brat biegu Barkley Marathons, znanego jako najcięższy bieg trailowy świata. Oba odbywają się w Frozen Head State Park w Tennessee. Jak do tej pory tylko 15 uczestników skończyło w 18-letniej historii biegu.



Zawody Barkley Marathons zostały stworzone przez Garego Cantrell (ksywa Lazarus Lake = Lazurowe Jezioro). Jamesa Earl Ray, uwięziony w więzieniu Brushy Mountain za zabicie Martina Luthera Kinga, uciekł z więzienia na terytorium Frozen Head, ale później został znaleziony po 60 godzinach i przejściu zaledwie 8 mil (12 km). Gary stwierdził, że on jest w stanie pokonać 100 mil w tym samym terenie w ciągu 60 godzin i tak powstał pomysł na wyścig. 
Oba biegi, BFC i Barkley, mają częściowo pokrywające się trasy ale są bardzo różne. BFC jest częściowo oznaczony, Maraton Barkley jest nieoznakowany i wymaga nawigacji w trudnym terenie w dzień i w nocy. Odległość i pogoda odgrywają ważną rolę, ponieważ Barkley Marathon odbywa się w kwietniu zazwyczaj w chłodnych i mokrych warunkach, a BCF odbywa się we wrześniu z temperaturami często przekraczającymi 30 ° C i wysoką wilgotnością. 
W obu biegach trasa zmieniana jest co roku i ujawniana na dzień przed startem.


Nasza podróż do miejsca wyścigu nie była idealna, 30-godzinny lot do Nashville, a następnie 3-godzinna jazda w piątek, pozostawiły niewiele czasu, ale aby się zarejestrować, wziąć udział w kolacji przed wyścigiem i przygotować cały ekwipunek na wyścigi. 

Po wczesnej pobudce o 5 rano w sobotę ustawiłem się na starcie w jednym z pierwszych rzędów biegaczy. Start jest sygnalizowany przez Garego zapalającego papierosa. Bez żadnego wahania ruszylismy wszyscy w ciemności lasu. Pierwsze kilka km było płaskie, ale wkrótce potem skręciliśmy na szlak Bird Mountain. Przewyższenia nie były szczególnie strome. Wkrótce biegacze rozciągnęli się na wąskiej ścieżce i wspinaliśmy się w przyzwoitym tempie. Ponieważ GPS był niedozwolony podczas wyścigu, trudno było zmierzyć, jak szybko się poruszaliśmy, ale wydawało się, że tempo jest dobre i czułem się komfortowo. Po wspinaczce na górę Ptaki zeszliśmy przez Wykop Spędu i podążaliśmy szlakiem Północnej Granicy. 
Po 2,5 godzinach dotarłem do pierwszego punktu kontrolnego, zaopatrzyłem się w wodę i kontynuowałem.


Pewne zamieszanie pojawiło się na skręcie w kierunku Coffin Springs, gdzie podobno wiele osób zgubiło się w zeszłym roku. Ja studiowałem i zapamiętałem mapę na tyle dobrze, ze udało mi się przejść przez wszystkie nieoznaczone zakręty bez popełnienia błędu. 
Nowa sekcja szlaku Gór Stallion była raczej spokojna, poza miejscami z głębokimi kałużami błota, co uniemożliwiło utrzymanie suchych butów i wkrótce dotarliśmy do Kościoła oznaczającego drugą stację postojowa. Szybko napełniłem butelki wodą i napiłem się i znów byłem w ruchu, czując się dobrze i pewnie.
Na tym etapie wiedziałem, że prawdziwa trudność musi się wkrótce rozpocząć. Nie spodziewałem się, co wkrótce nadejdzie. 
Math Lab Hill i Testicle Spectacle, to nie szlak ale wycinka pod liniami energetycznymi porośnięta krzakami i trującym bluszczem, szybko zweryfikowały czemu to trudny bieg. Były części, w których trzeba było używać nóg i rąk, aby podciągnąć się i części, w których jedyną opcją było ześlizgnąć się na tyłku. 
Przybiegłem do więzienia przegrzany, odwodniony, nisko na kaloriach i musiałem usiąść przez 3 minuty, aby uzupełnić paliwo. Po przejściu muru więzienia i oznakowaniu naszych numerów przez trzykrotnego zwycięzcę Barkley'a, Jareda Campbella musieliśmy przejśc przez tunel pod więzieniem. Po drugiej stronie zobaczyliśmy strome podejście. Słowa nie mogą opisać następnego odcinka trasy, zwanego Szczęką. Pokonanie nieco ponad 1 km z różnica elewacji prawie 1 km zabrało mi ponad 1,5 godziny. Większość na rękach i kolanach. Straciłem rachubę, ile razy doszliśmy do fałszywego wierzchołka, żeby zobaczyć ponownie wznoszące się wzgórze. Był czas kiedy zacząłem poważnie wątpić czy jest koniec tego wzgórza. Ciepło 33C na odsłoniętej wspinaczce nie pomagało. Jakby tego było mało na szczycie musieliśmy wspiąć się na szczyt wieży obserwacyjnej, aby oznakowali nam numery.



Na szczęście kolejne 8 km było szybkim zbiegiem i po kilku minutach udało mi się uzyskać dobry rytm biegania. Biegnąc szlakiem Old South Mac przestaliśmy być pewni, czy powinniśmy za torami skręcić w lewo, czy w prawo, ale pamiętając zapamiętaną mapę, byłem pewien, że musimy iść w lewo, co szybko zostało potwierdzone przez innego biegacza i po kolejnych 30 minutach dotarłem do Laz, który podstemplował mi numer i zapytał, czy chce kontynuować. 
W tym momencie biegacze mają wybór ukończenia klasycznego dystansu 42 km lub biec dalej jeśli są ponizej 9,5 godziny, aby ukończyć 50 km, .

Dla mnie to nawet nie było pytanie i po zmianie skarpetek ruszyłem w drogę do  Chimney Tops i Spice Wood. Ta sekcja, miała być 8 km, w rzeczywistości prawdopodobnie bliżej 12 km, dając całkowity dystans 54-55 km. 
Ostatni odcinek zajął mi 3 godziny, a wspinaczka na Chimney Tops wydawała się trwać wiecznie. W końcu dotarłem ponownie do Laza i wiedziałem, że mam około 3 km do mety i 18 minut jeśli chce skończyć przed 11 godzinami, więc wiedziałem, że będę musiał biec nawet jeśli nie chcę. To było wyczerpujące 3 km walki z czasem i kiedy doszedłem do mety, byłem całkowicie wyczerpany i musiałem się położyć bez ruchu przez 5 minut.


Najważniejsze pytanie: czy jest to najtrudniejszy 50-kilometrowy wyścig? 
Nie wiem, ale z ponad 3,1 km elewacji pionowej i bardzo upalnej pogody było zdecydowanie najtrudniejszy jaki robilem.



Barkley Fall Classic - 2018/09

The Barkley Fall Classic (BFC) 50 is an annual small brother of the infamous Barkley Marathons race, known as the world toughest trail race. Both are held in Frozen Head State Park in Tennessee

The Barkley Marathons race was conceived by the race director Gary Cantrell (Lazarus Lake) based on the story of the escape of James Earl Ray, imprisoned at Brushy Mountain State Penitentiary for the killing of Martin Luther King. James Ray escaped from the prison into the Frozen Head territory but was subsequently found after 60 hours having gone only 8 miles. Gary claimed that he would be able to cover 100 miles in the same terrain within 60 hours and that’s how the race was formed. 

The BFC and Barkley Marathons, although use parts of the same trails offer very different challenges. While the BFC course is partially marked Barkley Marathons is unmarked and requires navigation in the difficult terrain partially at night. The distance and weather play a role too, with Barkley Marathons being held in April usually in cold and wet conditions and BCF held in Sept with temperatures often exceeding 30C and high humidity. Both races share secretive race route, only revealed the day before the start. 
Our travel to the race venue was not ideal, a 30 hour total flight time flight to Nashville, followed by a 3 hour drive on Friday left little time, but to register, attend the pre-race dinner and get all the gear ready for the race. 

After an early wake-up at 5am on Sat I lined up for the start at sunrise near the front of the field. The start is customarily signaled by Laz lighting a cigarette and without any hesitation, we were all off into the darkness of the forest. The first couple of miles were flat, but soon after that, we turned into the Bird Mountain trail. The gradients were not particularly steep and parts even runnable. Soon the field was strung out on the single track trail and we were climbing at a decent pace. With GPS being disallowed during the race it was difficult to measure how quickly we were moving but it seemed like a good pace and felt comfortable. After the Bird Mountain climb, we descended via the SOB Ditch and followed the North Boundary trail. After 2.5 hours I reached the first checkpoint, got my bib number punched, stocked up on water and went on.

Some confusion ensued on the turn off towards Coffin Springs where apparently a lot of people got lost last year, but I studied and memorized the map well enough to allow me to move through all the unmarked turns without making a mistake. The new trail section of Stallion Mountain was rather uneventful, other than being covered in deep puddles of mud, which made keeping shoes dry impossible, and soon we arrived at the Church signifying the second aid station.
Quick refill of water bottles and a big drink of water and I was on the move again, feeling good and confident. At this stage I knew the real difficulty must begin soon, but I was not expecting what was just about to come. The quick succession of Math Lab Hill and Testicle Spectacle, which are both sections off-trail following power lines cuts and infested with briars, poison ivy and XXXX, quickly verified the perception of the difficulty of the course. There were parts where you had to use legs and hands to pull yourself up and parts where the only option to go down was to slide on your backside. I arrived at the prison overheated, dehydrated and low on calories and had to sit down for 3 min to refuel and drink. 
After scaling the prison wall and getting our bibs punched by three times Barkley winner Jared Campbell we went through the rats infested tunnel under the prison and we were on the other side faced with a steep hill. Words can’t describe the next section of the course, called Rat Jaw. The distance of just over 1km with elevation change of also almost 1km took me over 1.5 hours to cover. Most of it on hands and knees. I have lost count of how many times we came to a false top just to see the hill raising again. There were times where I began to seriously doubt if there was an end to this hill and the 33C heat on the exposed climb was not helping. As an icing on the cake we had to climb to the top of the observation tower to get our bibs punched when we scaled the top of the hill.



Luckily the next 8km was a very runnable downhill trail and after a few min I was able to get into a good running rhythm. Coming to the Old South Mac trail we stopped unsure if we should follow the rail to the left or right, but remembering the memorized map I was sure we had to go left, which was quickly confirmed by another runner and after another 30 min I reached Laz, who punched my bib and asked if I was going to continue. 

At this point runners have a choice of finishing the classic marathon distance or going further to complete 50km if they are within the time limit of 9.5 hours. For me it wasn’t even a question and after a change of socks I was off for the final loop around Chimney Tops and Spice Wood trails. This section, supposedly 8 km is in fact probably closer to 12km giving a total distance of 54-55km. It took me 3 hours to complete and the climb to Chimney Tops seemed to go on forever. Eventually, I reached Laz again and knew that I had about 3km to the finish and 18 min to do it under 11hours, so I knew I was going to have to run even if I didn’t want to. 

 This was an exhausting 3km fighting with time and when I reached the finish I was totally spent and needed to lay down motionless for 5 min. 


The big question is – is this the hardest 50km trail race? 
I don’t know, but with over 3.1km vertical elevation gain and the extremely hot weather, it was definitely one of the hardest.