Piątek spędziliśmy na Free Berlin Walking tour i wizycie na Maraton Expo, żeby odebrać numer. Daniel przyjechał w piątek wieczorem.
W sobotę Umicha z Olą poszli się powłóczyć i piwo w bramie spić, a ja się przygotowywałem do maratonu wykonując moje ulubione zajęcie, czyli leżąc na kanapie.
Niedziela przywitała nas deszczem, 99% wilgotnością powietrza i w miarę ciepłą temperaturą powyżej 15 stopni C. Szybkie śniadanie, 2 kawy, 6 żeli do kieszeni i ruszamy na start metrem. Na starcie tłumy i policja z karabinami, bojąca się terrorystycznych zamachów, bo przecież w ten sam dzień są wybory w Niemczech. Po krótkiej rozgrzewce od razu pot się leje przy takiej pogodzie, więc oddaję torbę i truchcik spokojnie na start – mam miejsce w pierwszym przedziale A, więc spokojnie bez przepychania i pośpiechu. A oto, co zapamiętałem z biegu, bo niestety w niektórych momentach trochę film się zawiesza:
- Jest 9:14, coś strzela i wszyscy lecimy.
- Pierwsze 5 km, luzik poniżej 20 min bez żadnego spinania się. Na 7 km widzę Olę machającą.
- 10 km, deszcz pada coraz mocniej, ubranie klei się do ciała, ale tempo dalej ok. 4 min/km, więc nie jest źle.
- Na 15 km noga zaczyna trochę dokuczać, tempo spada. Deszcz wcale nie pomaga, a trasa wydaje się kręcić raz w lewo, potem zaraz w prawo i coraz bardziej ślisko.
- 17 km i stwierdzam, że nie ma na co czekać i pora na pierwszego żela, był planowany na trochę później, no ale już nie ma co zwlekać.
- Półmaraton mija, czas 1:26:40 i tempo spada coraz bardziej.
- Trochę się potem film urywa, ale budzę się na 27 km, bo pamiętam, że zaraz będą dawać żele, biorę 3 i prawie od razu zjadam 2. Gdzieś po drodze stoją Ola i Daniel i coś machają. Po kilku sekundach sobie uświadamiam, że chyba kibicują. No dobrze, w sumie tylko jedna trzecia dystansu została.
- Teraz już wszystko tak boli, że bólu nogi nie czuję. No i dobrze.
- Na 35 km słyszę, że ktoś znowu coś krzyczy, budzę się trochę i patrzę, że to Daniel i Ola. A skąd oni tu? Zaraz potem mija mnie gościu z flagą oznaczoną tempem na 3 godziny. Podąża za nim duża grupa. Próbuję przyspieszyć, ale natychmiast skurcze zaczynają łapać, więc już nie szarpię. Wiadomo, że 3 godzin nie złamię. Przynajmniej to jest pewne i tylko pytanie, ile stracę na ostatnich 5 kilometrach.
- Na 39 km jedzie z nami oficjalny BMW samochód organizacji biegu. Biegnę za nim i jest fajnie – przynajmniej trochę od wiatru osłania.
- Potem mnie mija grupa na czele z gościem z żółtym balonem oznaczonym czasem 3 godz. Gościu wygląda lekko nieświeżo, patrzę się na zegarek i wiem od razu, że tak biegnąc na pewno nie złamię 3 godzin, bo mi zabraknie prawie minuty. Nie wiem czemu, ale trochę mnie wkurza ten jego żółty balonik. Myślę sobie: no tak on na pewno 3 godzin nie złamie, a na dodatek jeszcze ja go wyprzedzę. Przyspieszam i nogi podają, więc myślę, że na 2 km to ja na pewno jeszcze umiem się sponiewierać, więc ciągnę ile nogi dają.
- Przebiegam bramę brandenburską, patrzę na zegarek i wiem, że już na pewno złamię 3 godziny, bo mam jeszcze minutę na dobiegnięcie do mety. Jeszcze mi jeden gościu zabiega drogę, bo chce się pokazać fotografowi. Gościu masz 2 sekundy zapasu, a ty tu się do fotografii ustawiasz? Odpycham go grzecznie z drogi i już mam prostą drogę do mety. Czas 2:59:58 Coś albo pamięć mi się zatarła od ostatniego maratonu albo te maratony się ani trochę łatwiejsze nie robią, mimo ze wolniejsze.
2 comments:
I have never taken part in a race. But now I am starting to think that I should.
cheap rent tickets
discount rent tickets
39 Km. That's quite a distance in this weather. I could never have done it.
airport parking deals
compare airport parking
Post a Comment