Tobago to mała karaibska wyspa odkryta prze Krzysztofa Koluba na Oceanie Atlantyckim, majaca 42km długości. Od 1962 roku jest niezależną republiką razem z sasiadującym większym Trinidadem.
Tobago jest zamieszkałe przez 60 tys ludzi i setli tysiące corocznie odwiedzających turystów szukających słońca i karaibskiego stylu wypoczynku. W 1963 roku Tobago zostało zniszczone przez huragan Fiona i w ramach odbudowy rząd postanowił postawić na turystykę. Ale w przeciwieństwie do innych wysp karaibskich na Tobago nie ma luksusowych all-inclusive ośrodków wypoczynkowych tylko małe hotele i prywatne kwatery. To jest idealna lokalizacja dla turystów szukających spokoju, plaży, słońca i zimnego piwa.
Na wyspie jest pare dobrych restauracji ale nie należą do najtańszych i nie jest łatwo je znaleść. Jak przystało na karaiby, zazwyczaj nikt się tu nie spieszy i wiekszość z restauracji ma nieregularne godziny otwarcia. Ale jest mnóstwo małych kiosków serwujacych frytki z kurczakiem czy rybą i roti (placek z mąki razowej).
Tobago było kolonizowane przez Holendrów, Francuzów i Anglików dlatego też do dziś większość miejscowości jest holenderskiego, francuskiego lub angielskiego pochodzenia. Głównym miastem Tobago jest Scarborough. Jest to ruchliwy port i nie wielu turystów zatrzymuje się tutaj. Najwięcej zatrzymuje sie w okolicach lotniska gdyż są tam najładniejsze i najszersze plaże, w innych częściach wyspy plaże sa kamieniste i szare.
Poniżej pare zdjęć z Charlottesville w pln-wsch części wyspy:
My spędziliśmy pierwsze 2 dni w Castara- małej wiosce rybackiej godzinę jazdy przez góry z lotniska mino że to tylko 30km gdzyż droga była kręta a nawierzchnia nie najlepsza.
Zatrzymaliśmy sie w Angels Apartments położonych tuż przy małej plaży. Rano można było obserwować powracające kutry, w dzień życie toczyło sie bardzo wolno i spokojnie a wieczorem z potężnych głośników instalowanych w bagażnikach samochodów zaparkowanych w porcie i na parkingu rozbrzmiewała Caribbean reggae and R&B. Czas upłynął nam bardzo szybko, byliśmy na 8km spacerze do Englishman Zatoki i dużo czasu spędziliśmy na tarasie pijąc zimne piwo.
Na trzeci dzień ruszyliśmy przez góry do kolejnej małej rybackiej wioski Boccoo. Nasz apartment, The Nest, położony był 15 minutes pieszo od wioski, widok był super ale szum samochodów i głośna muzyka z pobliskiego baru psuła wieczorną atmosferę. Boccoo było małe z paroma sklepami i dwoma restauracjami - włoska, która nam nie przypadla do gustu i El Pescadore serwujacą pyszne krewetki i kraby w sosie kokosowym.
Boccoo jest znane z wyścigów kóz na specjalnie wybudowanym stadionie. Co niedziele wieczór odbywa się tam sławna na wyspie Sunday School (niedzielna szkoła) - wioska sie ożywia, przed domami pojawiają sie grile a na metalowych bębnach gra localna orkiestra. Zarówno turyści jak i lokalni piją piwo i pokazują zdolności taneczne. Jak my byliśmy to akurat była burza i wyłaczyli prąd w calej wsi co spowodowało, ze impreza nabrała jeszcze więcej uroku.
Tak minęło nam 5 dni na plaży pijąc piwo i podziwiając ocean. Byliśmy na statku ze szklanym dnem podziwiać rafy kolarowe i sanktuarium ptaków.
Ku naszemu zdziwieniu Nowy Rok obchodzono bardzo spokojnie. Celebracje odbywały sie głównie w osrodkach wypoczynkowych a mieszkańcy spędzili wieczór spiewając i słuchając muzyki w ewangelickich kościołach. Więc nasz Nowy Rok też był bardzo spokojny, roti na wynos na plaży z paroma piwami po czym siedzenie na tarasie w apartamęcie i oglądanie pokazów firework i popijając rumem z coca-colą zamiast szampanem. Patrząc wstecz to było całkiem fajne powitanie.
W przedostatni dzień wynajeliśmy taxi i pojechaliśmy objechać wyspę, popłynęliśmy na wyspę Małe Tobago, gdzie znajduje się wielkie sanktuarium ptaków oraz poszliśmy zobaczyć reklamowany Agryl wodospad - aczkolwiek okazał się niezbyt imponujący.
Ostatni dzień spędziliśmy na naszej ulubionej plaży Pigeon Point, pływając, pijąc piwo i ciesząc sie słońcem. To było perfekcyjne zakończenie wakacji.
Wróciliśmy wypoczęci czyli główny cel wyjazdu został spełniony - po dość pracowitym roku dla nas. Czy wrócimy? Nie, mieliśmy fajny czas i odpoczęliśmy ale brakowało tam czegoś co by nas oczarowalo , czegoś niespotkanego nigdzie indziej co by pozostało w pamieci na zawsze.
PS. W Trinidadzie (sąsiednia wyspa, 2 godz promem) znajduje sie jedno z 6 na świecie naturalnych jezior asfaltowych (46ha, 106m głębokości). To asfaltem stąd pokryta jest Pensylwania Ave w Washington DC przy której znajduje sie Biały Dom.
PS. W Trinidadzie (sąsiednia wyspa, 2 godz promem) znajduje sie jedno z 6 na świecie naturalnych jezior asfaltowych (46ha, 106m głębokości). To asfaltem stąd pokryta jest Pensylwania Ave w Washington DC przy której znajduje sie Biały Dom.
1 comment:
brzmi to wszystko bardzo znajomo..;)
Post a Comment