Wreszcie we wrześniu 2019, gdy pogoda wciąż sprzyjała i wszelkie moje zawody zakonczyły się i nasze kalendarze przestały być napakowane, zdecydowaliśmy się na tę wycieczkę rowerową.
I, tak oto, spotkaliśmy się czwartkowego popołudnia na rondzie w Herzo zamiarem, by do niedzieli pokonać całą trasę. Plan był prosty. W czwartek dojechać jak najdalej za Norymbergę. W piątek planowaliśmy dotrzeć do Passau (na granicy z Austrią). W sobotę zaplanowaliśmy wczesny start i cisnąć do oporu, aż znajdziemy się w Wiedniu. Pomysł prosty, ale rzeczywistość okazała się inna.
Dzień 1 (80 km, Herzo - Neumarkt in der Oberpfalz)
Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów upłynęło szybko. Trasa płaska, częściowo żwirowa, wzdłuż Dunaju. Po przejechaniu Norymbergi, przemknęliśmy przyjemnie przez piękne lasy. Problemy zaczęły się po zmierzchu, gdy okazało się, że moja przednia lampka postanowiła nie działać. Tak więc w niemalże kompletnej ciemności, kierując się światłem Arkowej, dotarliśmy do małego, urokliwego Neumarkt, gdzie na kolację wciągnęliśmy burgery, które zapiliśmy Zindorferem. Nocleg mieliśmy zabukowany w klasztorze, co wywarło wrażenie, szczególnie o szóstej rano, gdy wszystkie dzwony zaczęły bić na całość, tzn., na dzień dobry.
Dzień 2 (200 km, Neumarkt in der Oberpfalz - Passau)
Rano, po wczesnej pobudce i śniadaniu, humory były średnie, no ale nie było czasu na rozmyślanie, bo droga do Passau daleką była.
Zaraz po starcie - góra za górą.
A nie miało być płasko? Pierwsze 2 godziny po górach trochę nam dało w kość, no ale potem zrobiło się płasko jak stół. No, może poza tym momentem, gdy chcąc pojechać na skróty, krążyliśmy przez pół godziny po polach, no i oczywiście złapałem flaka. Po nieudanym skrócie Arek przejął nawigację, i już nie błądziliśmy. Naszym zbawicielem ku Wiedniowi zdawała się być sieć sklepów Netto, przy których kilkukrotnie się zatrzymaliśmy.
Pobieżna weryfikacja mapy tuż po przyjeździe do Passau potwierdziła, że od hotelu dzieliły nas raptem 3 km cały czas prosto, lecz pod mocno stromą górę. Chcieliśmy w pewnym momencie zsiąść i iść pieszo, no ale nie wypadało. Na górze w hotelu czekały dziewczyny, piwo i jedzenie.
Dzień 3 (324 km, Passau - Wiedeń)
W sobotę rano zaaplikowaliśmy sobie wczesną pobudkę i start o 7:00. Trasa była płaska, więc jedziemy i o mało co nie zasypiamy. W pewnym momencie trasa wiedzie prosto przez rzekę. No, ale to nie możliwe byśmy mieli przejechać rzekę, więc jedziemy dalej ale dalej jest ślepy koniec. Cofamy się więc do brzegu rzeki, gdzie napotykamy staruszka z łódką, który przewozi nas za 4 euro.
Dalszą część trasy staram się raczej wymazać z pamięci. Choć widoki pomiędzy Melk a Krym były chyba najpiękniejsze ale cały czas mieliśmy pod wiatr i pot zalewał oczy. Ja koncentrowałem się jedynie na tym, co przed moim przednim kołem, a Arek - na moim tylnim, co raz pokrzykując: „Za 10 km w lewo, a potem 5 km prosto…” czy też: „Siodełko chyba już zespoiło mi się z d***”.
Ale jakoś pokonaliśmy 324 km i o 22:30, po 13 godzinach pedałowania, przeprawiwszy się przez 2 autostrady, płot i trawnik, zjawiliśmy się w naszej kwaterze w Wiedniu. Sił na jedzenie nie mieliśmy, ale, na szczęście, piwo z wielką przyjemnością wypiliśmy.
Melk |
Michał:
Ogolnie wrażenia niesamowite i zadowolenie jest.
Ogolnie wrażenia niesamowite i zadowolenie jest.
Czy bym zrobił to jeszcze raz? Na pewno nie w dwa i pół
dnia.
Arek:
Piękne widoki, dobrze przygotowana
trasa od Regensburga trasa dobrze przygotowana dla każdego rodzaju roweru. 150 km przed Wiedniem zaczynają się winiarnie, które w przyszłości warto by odwiedzić.
Niedzielę spędziliśmy powolnie, zwiedzając Wiedeń i robiąc pit stopy na kawę.
Klasztor w Melku (z którego pochodzi jeden z głównych bohaterów powieści Umberto Eco pt.: Imię róży) |
Wiedeński Hofburg |
Wiedeński Hofburg |
Katedra Św. Stefana we Wiedniu (St. Stephen's Cathedral) |
No comments:
Post a Comment